Moja pierwsza podróż na Malediwy była prezentem, jaki zrobiłam sobie na urodziny. Marzyłam o tym od dziecka i przyszła pora by spełnić marzenie… Tak naprawdę była to w ogóle pierwsza taka moja podróż – prawdziwa wyprawa. Na drugi koniec świata, z plecakiem, karimatą i grupą ludzi, których w większości nie znałam. To była wielka, zaskakująca przygoda. Pełna emocji, uczuć, śmiechu, wrażeń. Prawie dwa tygodnie podróży między atolami i wyspami, tradycyjną łodzią dhoni. Dni w słońcu i pod wodą, na wietrze i w soli. Noce – tak gwiaździste, że zapierają dech… na plaży przy ognisku lub na dachu dhoni przy cichych śpiewach naszej załogi.
Wróciłam do Polski jako nurek, a nigdy tego nawet nie próbowałam! Teraz robię kolejne kursy i tęsknię do butli na plecach i płetw na stopach 😊 Wróciłam z nieodpartym uczuciem, że zostawiłam tam część siebie i że to był dopiero początek. Uczucie mnie nie myliło… poleciałam znowu po dwóch miesiącach😊 Już sama, bez grupy, bez większego planu, bo życie napisało go za mnie. Ale na miejscu czekali już znajomi – wkrótce przyjaciele – Malediwczycy. I czekały wyspy, na których wystarczy być.
Malediwy skradły moje serce, a w zamian dały mi siebie, wspaniałych przyjaciół, poczucie bycia na swoim miejscu. Z każdym kolejnym wyjazdem uczą mnie czegoś nowego na swój temat. Na przykład skąd przypływają owoce i warzywa na targ w Male, w co grają dziewczyny, a w co chłopaki wieczorami na boiskach, jak wygląda tradycyjny ślub na wyspie, jaki olejek jest najlepszy do włosów, albo co wszyscy przeżuwają siedząc w kafejkach. Albo jak czas potrafi skręcać w dowolnym kierunku na malediwskich zegarkach 😊
Gdy siedzę w grudniowy wieczór z katarem i myślę o tym cudownym archipelagu, przychodzą do mnie wspomnienia pięknych miejsc – takich, od których po prostu nie możesz oderwać wzroku. Zapach i smak powietrza nad oceanem. Obezwładniający widok mant podjadających przy rafie. Płaszczki jedzące mi z ręki na Fulidhoo. Dobrzy, weseli i bezinteresowni ludzie, którzy zauważają siebie nawzajem. I już szukam biletu na kolejny lot, bo to za niecałe dwa miesiące! I już cieszę się na nowe miejsca, nowe wyspy i następne przygody, historie, spotkania.
Chciałabym, żebyście zabrali się kiedyś ze mną i przeżyli Malediwy po swojemu. Naprawdę warto poznać ten subtelny kraj, unoszący się lekko na oceanie. Może tak, jak ja zrobicie sobie taki prezent na urodziny? Może na 40? 😊A może polecicie nurkować w najlepszych, bajecznych wręcz nurkowiskach, gdzie rekiny wielorybie i manty zaglądają codziennie? Znam takie i znam świetne centra nurkowe. A może po prostu właśnie tam zaplanujecie kolejne wakacje z rodziną. Cokolwiek wybierzecie – będzie niezwykle.
To miejsce Was zaskoczy i to będzie przemiła niespodzianka😊
Ania Godlewska